czwartek, 10 października 2013

Rozdział 4


Rozdział  4 - ' Czarny Wybawca ' 

Było już grubo po północy, a ja nie miałam zamiaru wracać do domu. Dlaczego mieszkałam z rodziną? Jeszcze niedawno posiadałam własną kawalerkę, ale po śmierci ojca postawiłam pomóc mamie i bratu. Do tego mają długi, które spłaciłam sprzedając mieszkanie. 
Nie mogłam strawić tej cholernej informacji. Że niby mój ojciec miał jeszcze jedno dziecko? I w testamencie on również ma prawa do domu? To były jakieś kpiny? Rodzice na ten dom pracowali całe życie, był jak z  bajki. Przynajmniej dla mnie. Wychowałam się tam, spędziłam najpiękniejsze chwile. I teraz jakiś mężczyzna, którego nikt z nas nie zna, ma do niego prawa? Nie mogłam w to uwierzyć, to był zwykły sen, z którego zaraz miałam się wybudzić. 
- Ty skurwysynie! Jak śmiesz nam grozić?! - usłyszałam w pewnym momencie krzyki, które dochodziły z jakieś ponurej uliczki. Zdałam sobie sprawę, że znajduję się w niebezpiecznej dzielnicy. Gdy byłam mała tata mnie przed nią ostrzegał.
Zmarszczyłam czoło i zerknęłam w uliczkę. Było za ciemno bym mogła coś dostrzec. Zrobiłam parę cichym kroków do przodu i schowałam się za śmietnikiem, gdzie widoczne były dwie sylwetki. 
- Zabiliście go! Dopiero co go odnalazł, a wy go zabiliście! - zacisnęłam wargi i dyskretnie wyjrzałam. Znałam tą sylwetkę i to bardzo dobrze. To ten mężczyzna, który uratował mnie przed tamtymi opryszkami. Schowałam kosmyk włosów za ucho z zdenerwowania. Celował w jakiegoś kolesia bronią. Zacisnęłam pięści i chwyciłam za pistolet. 
- Po cholerę się wtrącałeś?! - ten jad w głosie, nawet mnie przerażał. Poczułam ciarki na karku, niemiłe dreszcze. Zrobiło mi się dziwnie zimno. Podniosłam się i wychyliłam po raz kolejny głowę. Ten, w którego celował mój wybawca( o ile mogłam go tak jeszcze nazwać), zauważył mnie. 
- Angela, uciekaj! - wykrzyczał w moją stronę. Uderzył w twarz bruneta, który kompletnie się niczego nie spodziewał. Oparł się plecami o ceglaną ścianę i spojrzał w moją stronę. Jego oczy były złe, przeszył mnie strach. Nie mogłam się poruszyć, nie mogłam nawet mrugnąć. Jednak szybko się otrząsnął i strzelił w blondyna, który był w sędziwym wieku. 
Krzyknęłam. 
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Byłam policjantką, a zachowywałam się jak jakaś spanikowana ofiara losu. Staruszek bezwiednie osunął się na ziemie, trzymając się za lewą pierś. 
- Uciekaj, proszę... - to były jego ostatnie słowa. Uniosłam w jego stronę pistolet, cała drżałam. Na twarzy mulata pojawił się kpiący uśmiech. Nie mogłam z siebie nic wykrztusić, dosłownie. Chciałam coś powiedzieć, nawet otworzyłam usta, ale to na nic. Czy ja się... bałam? 
- No dalej. Zabij mnie - powiedział do mnie. Nagle otrzeźwiałam. Wiedziałam, że na nic żadne rozmowy, musiałam działać. Udałam przez chwilę, że chowam broń. W jego oczach zauważyłam cień triumfu. Na mojej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, a następnie rzuciłam czarnym przedmiotem w jego głowę, by następnie jak najszybciej uciekać. Z jego ust wydobył się dziwny dźwięk, najwidoczniej trafiłam. Nie patrzyłam dokąd biegnę, ale czułam, że chłopak nie odpuści. Powinnam krzyczeć, budzić mieszkańców, by mi pomogli. Jednak w tej dzielnicy było to bezsensu, bo nikt by nie zareagował. Byłam zdana tylko na siebie. Tak jak mnie uratował, tak i odbierze życie? Tacy ludzie byli fałszywi, nie chciałam z takich rąk zginąć. 
Przeskoczyłam mur, nabierałam i wydychałam powietrze, czułam twardą ziemię pod stopami. Nie miał pojęcia jak to się skończy, ale słyszałam jego sapanie. Ból głowy, który na pewno mu doskwierał, dawał znać, ale cały czas mnie ścigał. Nie dawał za wygraną. Wbiegłam do jakiegoś parku, wskoczyłam do fontanny, zamaczając się do kolan. Po chwili z niej wyskoczyłam i dalej uciekałam. 
- I tak Cię dopadnę! - nie odwracałam nawet głowy, takie ruchy spowalniały bieg. Musiałam coś wymyślić, ale co? Nie wzięłam ze sobą telefonu, mikrofalówkę zostawiłam w komisariacie. Skąd miałam wiedzieć, że wpadnę w kłopoty? W końcu to miało być tylko odczytywanie testamentu, a nie ucieczka przed mordercą... Zobaczyłam jak jakąś kobieta wysiada z samochodu. Wyciągnęłam odznakę i kiedy z prędkością światła wsiadałam do pojazdu, ukazałam ją obywatelce. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale nie odważyła się protestować. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Spojrzałam w lusterko, stał tam nieźle nabuzowany. Jednak nie zwalniałam, chciałam znaleźć się jak najdalej od niego, tak jak to było tylko możliwe. Moje dłonie mocno ściskały kierownice, próbowałam uspokoić oddech. Właśnie zdałam sobie sprawę, jak to mogło się skończyć. Odetchnęłam z ulgą po pół godzinie, kiedy stwierdziłam, że jestem bezpieczna. Jechałam przez las, nawet nie zauważyłam. Było ciemno jak w dupie. Pokręciłam głową i prawą dłonią przejechałam po włosach.
Jednego się nie spodziewałam. 
Czarne BMV wjechało w mój samochód, uderzając w drzwi po mojej stronie. Było to mocne uderzenie i mój samochód wjechał w las. Krzyknęłam kolejny raz i próbowałam zapanować nad fiatem. Na nic moje starania. Pojazd uderzył w drzewo, a moje czoło zderzyło się z kierownicą. Dłonią dotknęłam cierpiące miejsce. Ujrzałam na niej krew, zrobiło mi się słabo. Przez szybę widać było bruneta, dopadł mnie. Robiło mi się ciemno przed oczami, aż w końcu dosłownie nic nie widziałam, nie słyszałam i nie pamiętałam. 


Dam dam dam ... dam dam! I co sądzicie? Bardzo liczę na wasze opinie, wiecie? I miło isę robi, kiedy to czytacie i komentujecie. To... 

5 kom ---> NEXT ROZDZIAŁ

12 komentarzy:

  1. Proszeee dalej :) Jestes wspaniala ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszeee dalej :) Jestes wspaniala ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny <3 Wszystkie rozdziały są cudowny <3 !

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następną część ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już 10 komentarzy a rozdziału nadal nie ma :C
    Czekam niecierpliwie ♥
    Zapraszam na prolog nowego opowiadania:
    http://spelnie-swoje-marzenia.blogspot.com/
    Liczę na komentarz od ciebie :3

    OdpowiedzUsuń
  6. [SPAM]

    Przyłożyłam żyletkę do nadgarstka i pociągnęłam przyciskając ją coraz to mocniej tworząc kolejne nacięcie. Poczułam lekki ból rozrywanej skóry. Byłam już do tego przyzwyczajona. Z czasem polubiłam to uczucie, tak jakby uzależniłam się od niego. Dawało mi to uwolnienie tych pieprzonych emocji, które rozrywały mnie od środka. Szybkim ruchem urwałam kawałek papieru toaletowego i przetarłam ranę, aby krew nie zabrudziła podłogi. Jedną ręką pogłośniłam mój ulubiony wyciskach łez - "Poison & Wine", drugą przetarłam łzy spływające mi po policzkach, które już i tak zdążyły zrobić słoną plamę na mojej koszulce.

    Zapraszam na moje opowiadanie o One Direction :)
    http://1d-our-little-secret.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń