Właśnie wróciłam do domu, gdzie czekała matka z bratem. Od tamtego wydarzenia minął ponad tydzień, a dzisiejszego dnia miałyśmy udać się do urzędu na podzielenie majątku ojca. Przyodziałam na siebie czarne spodnie i biały podkoszulek, który zakrywała czarna marynarka. Do tego niskie kozaki o szarej barwie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na nosie znajdowały się okulary, przez które nie widać było moich oczu. Chwyciłam torebkę i zeszłam schodami do salonu. Położyłam swoją dłoń na ramieniu brata, który ją ścisnął swoją i posłał mi smutny uśmiech.
- Nie chcę tam iść - wyznał mi po cichu, tak by matka nie usłyszała. Westchnęłam smutno i go do siebie przyciągnęłam, by opleść go swoimi ramionami.
- Oh Simon. Ja też nie chce, ale muszę. Nasza obecność jest tam konieczna, ale obiecuję, że Cię tam nie zostawię, ok? - pocałowałam go w czubek głowy, tak bardzo go kochałam. Byliśmy ze sobą bardzo związanie, dbaliśmy o siebie nawzajem. Nieważna była nasza różnica wieku, byliśmy sobie równi. Ufaliśmy sobie najbardziej, pomagaliśmy w trudnych potrzebach. Tyle że teraz nam było trudniej, bo straciliśmy ważnego członka rodziny. Musieliśmy trzymać to razem, aby jakoś przez to przejść.
- Angela? Pójdziesz na mój konkurs chemiczny? Miał pójść tam tata, ale... - przytuliłam go mocniej i ledwo powstrzymywałam łzy, które chciały uciec na powierzchnie.
- Oczywiście, z wielką przyjemnością - uśmiechnęłam się i dłonią przejechałam mu po włosach. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Mama poszła je otworzyć, a moim oczom ukazał się Marcus, mój szef. Alice przywitała go, otulając jego kark ramionami. Było to trochę dziwne i niezręczne, zwłaszcza, że minęła tak mało czasu od śmierci ojca. Najgorsze było to, ze nie odrywali się od siebie, więc zakaszlnęłam, a oni od razu doszli do siebie.
- Witaj, Angela - przywitał mnie, kiwając głową. Przewróciłam oczami, czułam zawód mojego brata. Nie podobało mu się to, nie tylko mu.
- Pan idzie z nami? - zapytałam, unosząc brew do góry jednoznacznie. Mężczyzna złożył ręce w krzyż.
- Twoja matka mnie o to poprosiła. Nie miałem serca odmówić - położył swoją dłoń na jej ramieniu, tak jak ja wcześniej Simonowi. Przekręciłam znużona głową. Ojciec pewnie się w grobie przewraca.
Na miejscu usiadłam na krześle obok brata. Starszy mężczyzna trzymał w ręce testament Scotta Parter' a. Położyłam nogę na nogę i kiwałam sobie stopą. Była jeszcze babcia z dziadkiem i jego brat, nikogo więcej. Jak dla mnie to wszyscy, ale mecenas Anderson ciągle czekał. Aż w końcu rozległo się pukanie i do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna z gęstymi lokami na głowie i zielonych oczach. Zmierzyłam go uważnym wzrokiem, kim on do licha był? Jego wzrok spotkał się z moim i posłał mi przyjazny uśmiech. Zacisnęłam pięści i natychmiast się wyprostowałam, coś mnie zaniepokoiło.
- No i są wszyscy - odezwał się Anderson - panie Styles, dobrze pana widzieć - rzekł, kłaniając mu się delikatnie. Ubrany był elegancko, czarny garnitur i biały krawat. Był przystojny, to musiał przyznać. Usiadł za mną z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Był pewny siebie, aż za bardzo.
- Tak więc, odczytam testament. Ja, Scott Parter w razie mojej śmierci, pragnę podzielić mój majątek. Moim rodzicom oddaje moje wazy, które dostałem od nich na urodziny. Do tego moje znaczki, warte dwadzieścia tysięcy. Mojej rodzinie, która składa się z żony, córki i dwóch synów, oddaje dom z całą jego zawartością. Mam drugiego syna, miałem romans. Nazywa się Harry Styles i mam nadzieje, że przyjmiecie go ciepło. Przepraszam was za tą niespodziankę, ale nie wiedziałem jak wam to przekazać. Mojemu bratu należy się mój mustang, który tak bardzo mu się podobał. Taka moja wola - przestał czytać i ułożył kartkę na biurku. Nie mogłam przetrawić tej informacji, podobnie jak wszyscy w tym pomieszczeniu. Odwróciłam głowę w stronę Stylesa i zgromiłam go wzrokiem. Gdyby mógł, wybuchł by śmiechem.
- Coś się stało, siostrzyczko? - wstałam gwałtownie i o mało co, nie uderzyłam go w twarz
- Gówno Ci się należy - warknęłam - i jeszcze raz tak mnie nazwiesz, a niedługo to my będziemy przy czytaniu Twojego testamentu - zagroziłam i usłyszałam płacz matki.
- Mamy tego samego tatusia, Angelo - wstał spokojnie i mnie uściskał. Odepchnęłam go i moja dłoń wylądowała mocno na jego policzku.
- Trzymaj się z dala - uniosłam palec i zwróciłam się w stronę wyjścia.

Oto 3 rozdział. Co sądzicie, moi drodzy? Liczę na wasze opinie ! <3
5 kom --> Next rozdział
Wasza Lux
Po pierwsze! Niesamowite tło pod tekstem. Jest przegenialne, nie mogę oderwać od niego oczu. Po drugie pięknie piszesz, bardzo podoba mi się Twój styl, dlatego na pewno będę wpadać częściej.
OdpowiedzUsuńonedirection-polandstory.blogspot.com
xoxo Mrs. Tomlinson
Świetnie piszesz *.* Czekam na nexta! świetne tło! Ogólnie super blog :) http://kolorowozakreceni.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) czekam na następny..
OdpowiedzUsuńI świetny szablon :D.
Next pls :)
OdpowiedzUsuńSwietny :) Nastepne pewnie rowniez bd wspaniale ;*
OdpowiedzUsuńSuper chcemy więcej wstawiaj następny rozdział . Świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńJej cudowny <3
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie! ;D
Może zajrzysz do mnie? :d
http://sharp-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
@1DMyDreaaam
Świetny design bloga, nagłówek po prostu genialny!
OdpowiedzUsuńPosty też niczego sobie, bardzo fajnie piszesz :) Podoba mi się też to, że dajesz zdjęcia i gify do opowiadań.
Pozdrawiam
http://hungergameshistory.blogspot.com/