piątek, 27 września 2013

Prolog

- Marcus! - usłyszałem swoje imię, które wypowiedziała dobra znajoma. Jej głos drżał, była załamana. Odwróciłem się natychmiast, coś się stało? Jej twarz zalana była łzami, cała się trzęsła. Ruszyłem gwałtownie w jej stronę i chwyciłem za ramiona.
- Co się stało, Alice? - zapytałem przerażony i zmartwiony jej stanem. Opuszkami palców wytarłem jej lzy, o wiele piękniejsza była z szerokim uśmiechem na twarzy, który rzucał się w oczy. Potrafiła zarazić ludzi swoim dobrym humorem, a teraz... teraz zarażała mnie przygnębieniem, strachem i smutkiem.
- On nie żyje. Został zamordowany. Rozumiesz to? Zabili go! Ta cholerna piątka... - wtuliła się w moje ramię, czułem jej łzy na skórze. Głaskałem jej włosy, próbowałem pocieszyć. 
- Oh, tak mi przykro - wyszeptałem do jej ucha. Nie wiedziałem co powiedzieć. Scott co prawda miał problemy z gangiem, któremu groził. Powiedział mi to w tajemnicy, tuż przed śmiercią. Nie zdradził nazwisk, nie zdążył. Byłem policjantem i pozwoliłem przyjacielowi umrzeć. Po cholerę taplał się w tym bagnie? Po co mu to było? Przecież wiedział, że Ci mężczyźni są niebezpieczni. Wiedział, że nikt ich jeszcze nie złapał, nikt nie wie kim byli. Byli świetni w swoim fachu, ale też budzili postrach w Londynie - złapię ich, masz moje słowo - obiecałem poważnym tonem, który przepełniony był nienawiścią. Gdybym tylko ich spotkał, nie przeżyli by tego. Postanowiłem postawić cały komisariat na nogach, by ich dorwać. Nie miałem zamiaru pozwolić im, bezkarnie przemieszczać się po ulicach, gdy życie bliskich jest w niebezpieczeństwie. 
- Nie wiem jak zareaguje Angela, ona jeszcze o tym nie wie - wyżaliła się. Była to ich córka, policjantka w moich szeregach, bardzo uzdolniona w tej dziedzinie. Westchnąłem ciężko. Sam nie wiedziałem jak się zachowa, darzyłem ją szacunkiem i wiedziałem, że robi to, co uważa za słuszne. Była twarda i nieugięta, skuteczna. 
- Sądzę, że przyjmie to jak mężczyzna. Weźmie to na klatę, ale prawdopodobnie w środku się załamie - rzuciłem, powoli wypuszczając ją z ramion - da sobie radę, Ty też musisz - posłałem jej smutny uśmiech. Chciałem dodać Alice otuchy, była tak zrujnowana przez życie. I nie tylko ona, ja też. Był w końcu moim przyjacielem, teraz miałem go nigdy nie zobaczyć.
- Mam do Ciebie prośbę, Marcusie - westchnęła, wycierając chusteczką załzawione oczy.
- Co tylko zechcesz.
- Przekażesz to mojej córce? - odwróciłem wzrok. Niepewnie jednak zgodziłem się, nie mogłem jej odmówić. Alice nie ma sił, by o tym mówić. Nawet jeśli chodziło jej córkę, nie dałaby rady. Podszedłem do mojego biurka, by przez mały automacik, wydać polecenie sekretarce.
- Rose, wezwij mi Angele Parter.


~~~~~~~~~~~~~

Tak więc o to jest prolog. Nie przejmujcie się, że nie jest z perspektywy żadnego z chłopaków, ale to tylko takie wprowadzenie. Rozdziały będą prowadzone już jako inna postać. Więc, liczę na wasze komentarze, im więcej ich - tym szybciej pierwszy rozdział. Tak więc, zapraszam was na opowiadanie 'Love Above All ' <3

Wasza, Lux. 

4 komentarze:

  1. Obserwuję!
    http://onedirection-polandstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Bardzo mi się podoba ;*
    Zapraszam do mnie:
    waiting-for-a-girl-like-you.blogspot.com
    i-want-to-be-your-reason-for-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super..Już czuje że bedzie zajebisty..<3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na next »»»»

    OdpowiedzUsuń