Rozdział 1 ~ ' Pogrzeb '
Stałam na cmentarzu i patrzyłam, jak zakopują mojego ojca. Trumna była zamknięta, przyszła kolej na to, abym ja wrzuciła piasek i kwiaty do wielkiej dziury. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, straciłam o. Straciłam ojca. Zamordowano go. I jeszcze w dodatku nie złapaliśmy przestępcy.
- Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz - usłyszałam charakterystyczne zdanie proboszcza. Kciukiem przetarłam łzę i cicho westchnęłam. Ledwo trzymałam się na nogach, nie miałam pojęcia co zrobić. Byłam kompletnie bezradna, pierwszy raz w życiu. Nie mogłam od tak przywrócić mu życia. Moja matka stała i szlochała, zakrywając swoją twarz dłońmi. Ja natomiast obejmowałam brata, który próbował jakoś się trzymać. Nie wychodziło mu to za dobrze, ponieważ wyglądał tak, jakby zaraz miał zemdleć. Starałam się dodać mu otuchy, jakoś pocieszyć. Niestety na nic to wszystko wychodziło, gdyż ja również nie czułam się lepiej. Kochałam tego faceta. On mi pomagał wyjść z kłopotów, on wykazywał się niebywałą cierpliwością w tłumaczeniu mi fizyki, on kupował mi bajki Scoobe Doo, on mnie zaraził muzyką Michaela Jacksona, on nauczył mnie jeździć na rowerze, on zabierał mnie na wycieczki po świecie, on zawoził i odbierał mnie ze szkoły, on wycierał moje łzy kiedy coś mi nie wychodziło, on uratował mnie przed gwałcicielem, on się o mnie troszczył, on wprawiał mnie w dobry nastrój, on wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Teraz to wszystko zniknęło, jego już nie ma. I nigdy go już nie będzie. Zostałam sama. Ja, mama i brat. Byłam przepełniona pustką, najchętniej zamknęłabym się w pokoju i płakała jak głupia. Niestety ktoś w rodzinie musiał mieć łeb na karku i oczywiście padło na mnie. Co miałam zrobić, musiałam zachować zimną krew i udowodnić, że to mną nie wstrząsnęło. Że nie wyprowadziło mnie to z równowagi, że nie będę musiała chodzić do psychologa, że się tym nie przejęłam, że jestem silna, twarda i stanowcza. Kogo ja oszukiwałam? Bałam się. Nie mogłam sobie wyobrazić sobie dalszego życia bez mężczyzny mojego życia.
- Angela... - usłyszałam szept mojej przyjaciółki, która chwyciła mnie za rękę. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że wszyscy powoli się rozchodzą. Przecież dopiero, co go pochowali i już wszyscy znikają! Co to miało być? On nigdy nikogo nie zostawił w potrzebie, a oni tak po prostu odchodzą. Odbębnili to, co mieli i poszli.
- Angela... - Olivia spojrzała mi prosto w oczy i posłała smutny uśmiech, by następnie mnie przytulić - tak mi przykro... Musimy powoli już iść, bo Twoja matka zorganizowała kolację by uczcić Twojego ojca, pamiętasz? - zapytała delikatnie. Westchnęłam ciężko i przysiadłam przy grobie, dając upust łzą. Zapomniałam przez chwilę o całym Bożym świecie.
- kocham Cię tato - wyrzuciłam z siebie ciężko. Te słowa wypowiadałam z wielkim i trudem i łatwością jednocześnie - obiecuję, że Cię pomszczę i złapię One Dark. Masz moje słowo - przyrzekłam. Nie miałam zamiaru pozwolić im, zabić kolejne osoby. Już jedną jej odebrali, to był ich koniec. Sprowokowali Angele Parter. To był zły znak, szczególne dla przestępcy. Wstałam, opierając się o swoje kolana i ruszyłam wolnym krokiem przed siebie - pamiętam - rzuciłam, przechodząc obok Olivii.
Niedługo potem znalazłam się w wielkiej sali, która była nad wyraz dołująca. Czarne zasłony, czarne obrusy, przygnębiająca muzyka i ciemne stroje. Może i był to pogrzeb, ale na każdym kroku przypominano o śmierci najlepszego mężczyzny na całej półkuli ziemskiej. Usiadłam przy mamię, nie pozwalając sobie już na płacz. Po prawej stronie miałam brata, który nie odezwał się słowem. Na ścianie wisiało jego zdjęcie, pochodzące z ich wspólnego wypadu na ryby.Był wtedy taki szczęśliwy i uśmiechnięty, zadowolony z życia. Teraz to minęło, zostało po nim tylko wspomnienie.
Moja matka przemawiała, ale zamknęłam się na wszystko wokół siebie, by pogrążyć się w swojej osobistej żałobie. Nie znałam lepszego człowieka od Scotta, był uczciwy, porządny, dobry i kulturalny. Zajmował się rodziną, pracował na jej utrzymanie i robił wszystko, by niczego nam nie brakło. Teraz brakuje mi właśnie jego. Gdybym mogła cokolwiek zrobić, by mógł wrócić. Zrobiłabym to. Obudził mnie dotyk matki.
- Powiesz coś? - mruknęła. Wstałam niezgrabnie, jednocześnie prostując swoją czarną sukienkę.
- Ja? - jęknęłam. Kiwnęła głową, a ja przegryzłam w zdenerwowaniu dolną wargę - no dobrze - zaczęłam niezbyt zadowolona - jak wszyscy pewnie wiecie, jestem jego księżniczką - uśmiechnęłam się na to. Zawsze tak do mnie mówił, bym jego kochaną księżniczką - a dla tych, którzy nie wiedzą, nazywam się Angela Parter - przejęłam dłonią po włosach - jego nagła śmierć mną mocno wstrząsnęła. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, ponieważ zawsze przy mnie był, a teraz go być nie miało. Jednak mam mówić coś dobrego - zamyśliłam się na krótką chwilę. Było tyle rzeczy wart opowiedzenia, a jednocześnie chciałam to wszystko zostawić dla siebie - pamiętam, jak tata kupił mi psa. Nazywała się Hera i do teraz żyje. Ona bardzo go polubiła. Niemal każdej nocy siusiała mu pod drzwiami i podgryzała buty. Dlatego często miał nowe - usłyszałam ciche śmiechy zebranych - kiedy złamał nogę, byłam jego pielęgniarką, a miałam wtedy sześć lat - zaśmiałam się i oparłam dłonie o blat stołu - miałam przybory lekarskie,takie zabawkowe i co godzinę operowałam mu nogę - z trudnością opanowywałam szloch, który coraz bardziej chciał wydostać się na powierzchnie. Zacisnęłam oczy i ciągnęłam dalej - kiedy zaczęłam pracować jako policjantka, często przychodził do mojej pracy, by przynieść mi ciepłe pączki herbatę z cytryną. Siedzieliśmy razem na biurku i się wygłupialiśmy. Czasami robiliśmy sobie żarty z moich współpracowników, a potem dostawałam bure od szefa. Tworzyliśmy zgrany zespół i ja naprawdę go kocham. Wierze i czuję to, że stoi obok i mnie obejmuje. Tak wiele miałam mu jeszcze do powiedzenia i on o tym wiedział. Na dobranoc złączaliśmy małe palce, to było takie nasze wyznanie miłości. Ufaliśmy sobie bezgranicznie. Mam nadzieje, że jest ze mnie dumny, bo ja z niego jestem. Mam ochotę go przytulić i obejrzeć z nim Bonda. Brakuje mi jego zarostu, który mnie drażnił, gdy całowałam go w policzek. Nadal jesteśmy ze sobą mocno związani, dziękuje - nabrałam głębokiego powietrza i usiadłam. Matka położyła mi dłoń na kolanie.
- To było piękne - szepnęła mi do ucha i pocałowała wnętrze dłoni.
- Chciałaś powiedzieć, że przykre - odwróciłam wzrok i wzięłam łyka czarnej kawy. Nigdy jej nie piłam i nigdy nie lubiłam. Jednak nie miałam zamiaru dzisiaj wybrzydzać. Tata by tego nie chciał.
- Angela... - Olivia spojrzała mi prosto w oczy i posłała smutny uśmiech, by następnie mnie przytulić - tak mi przykro... Musimy powoli już iść, bo Twoja matka zorganizowała kolację by uczcić Twojego ojca, pamiętasz? - zapytała delikatnie. Westchnęłam ciężko i przysiadłam przy grobie, dając upust łzą. Zapomniałam przez chwilę o całym Bożym świecie.
- kocham Cię tato - wyrzuciłam z siebie ciężko. Te słowa wypowiadałam z wielkim i trudem i łatwością jednocześnie - obiecuję, że Cię pomszczę i złapię One Dark. Masz moje słowo - przyrzekłam. Nie miałam zamiaru pozwolić im, zabić kolejne osoby. Już jedną jej odebrali, to był ich koniec. Sprowokowali Angele Parter. To był zły znak, szczególne dla przestępcy. Wstałam, opierając się o swoje kolana i ruszyłam wolnym krokiem przed siebie - pamiętam - rzuciłam, przechodząc obok Olivii.
Niedługo potem znalazłam się w wielkiej sali, która była nad wyraz dołująca. Czarne zasłony, czarne obrusy, przygnębiająca muzyka i ciemne stroje. Może i był to pogrzeb, ale na każdym kroku przypominano o śmierci najlepszego mężczyzny na całej półkuli ziemskiej. Usiadłam przy mamię, nie pozwalając sobie już na płacz. Po prawej stronie miałam brata, który nie odezwał się słowem. Na ścianie wisiało jego zdjęcie, pochodzące z ich wspólnego wypadu na ryby.Był wtedy taki szczęśliwy i uśmiechnięty, zadowolony z życia. Teraz to minęło, zostało po nim tylko wspomnienie.
Moja matka przemawiała, ale zamknęłam się na wszystko wokół siebie, by pogrążyć się w swojej osobistej żałobie. Nie znałam lepszego człowieka od Scotta, był uczciwy, porządny, dobry i kulturalny. Zajmował się rodziną, pracował na jej utrzymanie i robił wszystko, by niczego nam nie brakło. Teraz brakuje mi właśnie jego. Gdybym mogła cokolwiek zrobić, by mógł wrócić. Zrobiłabym to. Obudził mnie dotyk matki.
- Powiesz coś? - mruknęła. Wstałam niezgrabnie, jednocześnie prostując swoją czarną sukienkę.
- Ja? - jęknęłam. Kiwnęła głową, a ja przegryzłam w zdenerwowaniu dolną wargę - no dobrze - zaczęłam niezbyt zadowolona - jak wszyscy pewnie wiecie, jestem jego księżniczką - uśmiechnęłam się na to. Zawsze tak do mnie mówił, bym jego kochaną księżniczką - a dla tych, którzy nie wiedzą, nazywam się Angela Parter - przejęłam dłonią po włosach - jego nagła śmierć mną mocno wstrząsnęła. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, ponieważ zawsze przy mnie był, a teraz go być nie miało. Jednak mam mówić coś dobrego - zamyśliłam się na krótką chwilę. Było tyle rzeczy wart opowiedzenia, a jednocześnie chciałam to wszystko zostawić dla siebie - pamiętam, jak tata kupił mi psa. Nazywała się Hera i do teraz żyje. Ona bardzo go polubiła. Niemal każdej nocy siusiała mu pod drzwiami i podgryzała buty. Dlatego często miał nowe - usłyszałam ciche śmiechy zebranych - kiedy złamał nogę, byłam jego pielęgniarką, a miałam wtedy sześć lat - zaśmiałam się i oparłam dłonie o blat stołu - miałam przybory lekarskie,takie zabawkowe i co godzinę operowałam mu nogę - z trudnością opanowywałam szloch, który coraz bardziej chciał wydostać się na powierzchnie. Zacisnęłam oczy i ciągnęłam dalej - kiedy zaczęłam pracować jako policjantka, często przychodził do mojej pracy, by przynieść mi ciepłe pączki herbatę z cytryną. Siedzieliśmy razem na biurku i się wygłupialiśmy. Czasami robiliśmy sobie żarty z moich współpracowników, a potem dostawałam bure od szefa. Tworzyliśmy zgrany zespół i ja naprawdę go kocham. Wierze i czuję to, że stoi obok i mnie obejmuje. Tak wiele miałam mu jeszcze do powiedzenia i on o tym wiedział. Na dobranoc złączaliśmy małe palce, to było takie nasze wyznanie miłości. Ufaliśmy sobie bezgranicznie. Mam nadzieje, że jest ze mnie dumny, bo ja z niego jestem. Mam ochotę go przytulić i obejrzeć z nim Bonda. Brakuje mi jego zarostu, który mnie drażnił, gdy całowałam go w policzek. Nadal jesteśmy ze sobą mocno związani, dziękuje - nabrałam głębokiego powietrza i usiadłam. Matka położyła mi dłoń na kolanie.
- To było piękne - szepnęła mi do ucha i pocałowała wnętrze dłoni.
- Chciałaś powiedzieć, że przykre - odwróciłam wzrok i wzięłam łyka czarnej kawy. Nigdy jej nie piłam i nigdy nie lubiłam. Jednak nie miałam zamiaru dzisiaj wybrzydzać. Tata by tego nie chciał.

Oto pierwszy rozdział. Liczę na wasze komentarze i to koniecznie! Bo bez nich, nie powstanie drugi rozdział. No chyba, że nie chcecie, to się nie pojawi. Ale mam nadzieje, że wyszło dobrze.;)
Wasza Lux